Dostojewski po czesku

Między Czechami a Polską, między ich kulturami, istnieje oczywiste napięcie. Jego zewnętrznymi znakami są choćby opustoszałe czeskie kościoły i wciąż pełne kościoły polskie, czy też ciche polskie niedzielne popołudnia kontrastujące z czeskimi, wypełnionymi odgłosami prac przydomowych. Przy tak bliskim sąsiedztwie należałoby się spodziewać, że to napięcie ujawniać się będzie twórczo i ciekawie. Że wreszcie zobaczymy Czecha plującego na portret papieża-Polaka, i Polaka próbującego na to znaleźć właściwą odpowiedź. Czytaj dalej Dostojewski po czesku

Wino, słońce, drut pod napięciem

Dolní Dunajovice, miasteczko na południowych Morawach, blisko granicy austriackiej. Drugie pod względem wielkości miejsce uprawy winorośli w Republice Czeskiej. W przewodniku Richarda Nebeskiego czytam notkę o prawie winnym. Najstarsza zapisana wersja pochodzi z 1281 roku. Historycy twierdzą, że zapisy tego prawa, regulujące szczegółowo zasady zakładania winnic, kwestie produkcji wina, zatrudniania pracowników i stosunki sąsiedzkie w lokalnych wspólnotach, oparte były na wzorach rzymskich i bizantyjskich, przyniesionych tu przez misje Cyryla i Metodego. Czytaj dalej Wino, słońce, drut pod napięciem

Uszy

Poniedziałek wielkanocny, 9 kwietnia 2012. Słoneczny, choć zimny i wietrzny dzień. Bramą Morawską, na południe, pomiędzy Sudetami a Karpatami, starym traktem handlarzy i najeźdźców. Wody trochę na północ spływają do Bałtyku, wody trochę na południe zmierzają do Dunaju i Morza Czarnego. Prawdziwa granica między Północą i Południem.
Sztramberk, w tle Beskid Śląsko-Morawski. Nad miasteczkiem z nieco ponad trzema tysiącami mieszkańców góruje wieża (tzw. Trúba), wokół resztki zamku, w XIII wieku należącego do templariuszy. Biała Góra z wieżą widokową i spiralnymi schodami, ponoć celowo mającymi kojarzyć się ze strukturą DNA. Mnie się nie kojarzyły. Czytaj dalej Uszy

Czy bankomaty marzą o elektrycznych baranach?

Bohater powieści Philipa K. Dicka, Joe Chip, co rusz sprzecza się z drzwiami lodówki czy mieszkania. Te banalne w naszym świecie obiekty u Dicka uzyskują osobowość i zdolność do nacechowanej emocjami rozmowy z ludźmi. Nie chcą się otworzyć, póki Joe nie zapłaci. Tak oczywiście wygląda okropny kapitalizm – chcesz coś dostać, musisz płacić. Drzwi w naszej rzeczywistości również czasami otwierają się dopiero po wrzuceniu monety o odpowiedniej wartości, na przykład drzwi do niektórych toalet. Czytaj dalej Czy bankomaty marzą o elektrycznych baranach?

High-tech, low-tech

Ludzkie produkty ewoluują znacznie szybciej niż my. Zmieniają się wielokrotnie i całkowicie w ciągu naszego życia, całe ich gatunki tysiącami odchodzą w zapomnienie. Po awarii kolejnego dzbanka elektrycznego usilnie przypominałem sobie, w jaki sposób wcześniej zagotowywałem wodę. Tak jest, w czajniku z gwizdkiem, na piecu gazowym. A pamiętam doskonale z dzieciństwa, że wcześniej służył do tego kuchenny piec opalany węglem kamiennym i drzewem. Czytaj dalej High-tech, low-tech

Tajemnica według Rymkiewicza

Jaka jest najgłębsza, najpierwotniejsza, najbardziej elementarna, nieodłączna cecha naszego istnienia? Tajemnica. Ponieważ jest właśnie taka, to w życiu codziennym nigdy o niej nie mówimy, staramy się o niej nie myśleć, nie brać pod uwagę. Jak człowiek, który idąc po cienkim lodzie próbuje nie myśleć o głębinie, która jest pod spodem. O tajemnicy mogą skowyczeć szaleńcy, oblekać ją w szaty wiary kapłani, a w zgrabne słówka poeci, snuć o niej niejasne dywagacje filozofowie. A właściwie jedyną rozsądną postawą, jaką powinniśmy wobec niej przyjmować, jest świadome jej istnienia, akceptujące milczenie. Czytaj dalej Tajemnica według Rymkiewicza

Oczyszczeni zimnym i gorącym ogniem

W zbiorze opowiadań Raya Bradbury’ego z 1966 roku, „K jak kosmos”, znajduje się opowiadanie o tytule „Słupy ognia”. Jego bohaterem jest William Lantry, urodzony w roku 1898, a zmarły w roku 1933. Lantry wychodzi ze swojego grobu w roku 2349. Stwierdza, że może się poruszać, choć ani nie oddycha, ani nie czuje bicia swego serca. Jest martwy. Świat, w którym się teraz znajduje, zamieszkują ludzie całkowicie racjonalni, wyzbyci wszelkich przesądów, czczący naukę, przywiązani w najwyższym stopniu do zasad higieny. Zmarłych od dawna pali się od razu w wielkich krematoriach, przy błogosławieństwie nowego kultu: „Ze słońca powstałeś i do słońca wrócisz” . Czytaj dalej Oczyszczeni zimnym i gorącym ogniem

Mrożek w Baltazara przemieniony

15 maja 2002 roku Sławomir Mrożek doznał udaru mózgu, w wyniku czego utracił zdolność posługiwania się językiem w mowie i piśmie. Został poddany rehabilitacji, a jej częścią stała się, zakończona powodzeniem, próba napisania autobiografii. Trzeba od razu powiedzieć, że przy lekturze „Baltazara” nie odnosi się w żadnym razie wrażenia, iż napisała ją osoba w jakikolwiek sposób językowo upośledzona, wprost przeciwnie, miażdżąca większość użytkowników polszczyzny może tylko pomarzyć o podobnej językowej sprawności . Czytaj dalej Mrożek w Baltazara przemieniony

Nowoczesne rytuały pogrzebowe

Science-fiction w dwudziestym wieku zainspirowała powstanie co najmniej dwu fenomenów społecznych, dość ekskluzywnych, a mimo to przyciągających od czasu do czasu uwagę opinii publicznej. Myślę tu o powołanej do życia przez Lafayette’a Ronalda Hubbarda scjentologii, oraz o krionice.

Ron Hubbard, płodny pisarz sf, doszedł podobno do wniosku (dość oczywistego), że znacznie lepszym biznesem niż pisanie jest założenie nowego kościoła, i jako podstawę teoretyczną nowej wiary obmyślił tak zwaną dianetykę, „technikę samodoskonalenia”. Czytaj dalej Nowoczesne rytuały pogrzebowe

Czas do szkoły

Kończy się sierpień. Duszący upał, a potem spadek temperatury o dwadzieścia stopni. Zmienia się odcień słonecznego światła i pojawiają się pierwsze żółte liście. Poczucie bliskie paniki, że koniecznie trzeba zdążyć z jeszcze kilkoma co najmniej sprawami. Problem w tym, że trudno ustalić, które to sprawy.

Niezmiennie ta pora przywołuje wspomnienie czasów, kiedy to zapowiadała rozpoczęcie roku szkolnego. Czytaj dalej Czas do szkoły