Czwarty dzień maja 2014 roku. Zimno i wietrzenie, ale ciężkie ciemne chmury malują niebo na przemian z pasmami błękitu, prognoza nie przewiduje deszczu.
Samochód zostawiamy w Owsiszczach, koło remizy strażackiej, wyciągamy rowery. Blisko stąd do granicy czeskiej. Wyjeżdżamy z dolinki; przy asfaltowej drodze, jeszcze po polskiej stronie, krzyż z napisem, zapowiadający tajemnicze przejście między językami, które tak mnie zawsze niepokoi.