W książce „Co u pana słychać?”, z której czerpię te informacje, Krzysztof Kąkolewski cytuje fragment opisu pierwszego symulowanego wejścia na wysokość piętnastu kilometrów, uznaną przez Stugholda za wyznacznik kosmosu, i następującego „powrotu na ziemię”:
„15 km. Zrzucił maskę, ciężkie objawy choroby wysokościowej.
14,5 km/ 30 sek. Łuk tężcowy.
14,3 km/ 45 sek. Ramiona wyciągnięte sztywno ku przodowi, nogi w skurczu wyprostnym, rozkrok.
13,7 km/ 1,20 min. Zwisa w łuku tężcowym.
13,2 km/ 1,50 min. Oddech Cheyne’a-Stokesa.
12,2 km/ 3 min. Zatrzymanie oddychania, zwisa wiotko.
7,2 km/ 10 min. Niezborne ruchy kończynami.
6 km/ 12 min. Drgawki kloniczne, jęki.
5,5 km/ 13 min. Krzyczy głośno.
2,9 km/ 18 min. Jeszcze krzyczy, kurczy ręce i nogi, zwiesza głowę ku przodowi.
2-1 km/ 20-24 i 1/ 2 min. Napadowy krzyk, grymasowanie, pogryzł język.
0 m. Bez kontaktu słownego, robi wrażenie zupełnie nieprzytomnego. (Po osiągnięciu ziemi).
5 min. Po raz pierwszy reaguje na zawołania.
7 min. Na polecenie próbuje wstać, mówi stereotypowo: „Nie, proszę”.
9 min. Na polecenie wstaje, znaczna niezborność ruchowa, odpowiada na wszystkie pytania: „Chwileczkę”. Usiłuje przypomnieć sobie natrętnie swoją datę urodzenia.
10 min. Typowe stereotypie postawy i ruchów (katatonia), mruczy liczby.
11 min. Utrzymuje głowę kurczowo pochyloną w prawo, coraz to usiłuje odpowiedzieć na pytanie o datę urodzenia.
12 min. Pyta: „Czy mogę coś ukroić?” (zawód cywilny — kupiec). „Czy mogę się wysapać?” „Tak”. Oddycha i mówi: „A więc bardzo dziękuję”.
15 min. Na polecenie chodzenia drepce w miejscu i mówi: „A więc bardzo dziękuję”.
17 min. Podaje nazwisko oraz że urodził się w roku 1928 (urodzony 1.11.08). Prowadzący doświadczenie: „Gdzie?”. „Chyba 1928”. „Zawód?” „28, 1928”.
18 min. „Czy mogę odetchnąć?” „Jestem z tego zadowolony”.
25 min. Ciągle jeszcze pyta: „Odetchnąć?”.
28 min. Nie widzi nic zupełnie, wpada na jasno oświetloną przez słońce połowę okna i nabija sobie wielkiego guza na czole, mówi: „Przepraszam”. Nie skarży się na ból.
30 min. Zna nazwisko i miejsce urodzenia. Na pytanie o datę bieżącą podał 1.11.28. Drżenie nóg; osłupienie utrzymuje się, nie zląkł się strzału. Ciemnych przedmiotów jeszcze nie dostrzega, wpada na nie. Jasne światło dostrzega, zna swój zawód, zdezorientowany co do miejsca.
37 min. Reaguje na bodźce bólowe. 40 min. Zaczyna dostrzegać różnice. Obserwuje się stałe stereotypie mowy, które występowały na początku.
50 min. Zorientowany co do miejsca.
75 min. Zdezorientowany jeszcze co do czasu, niepamięć wsteczna obejmuje okres 3 dni.
24 godz. Osiągnął stan prawidłowy, luka pamięciowa obejmuje jedynie okres doświadczenia.”

Tak oto wyglądał prawdziwy początek epoki podboju kosmosu. A pierwszym kosmonautą – co prawda w warunkach symulowanego lotu – okazuje się bezimienny żydowski sprzedawca.
Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na uprzedzającą uprzejmość tego człowieka, manifestującą się nawet w stanie głębokiego zamącenia świadomości. Można podejrzewać, że wcześniejszy kontakt z niemiecką przodującą kulturą wiele już go musiał nauczyć.
W wyniku tych doświadczeń w Dachau zmarło 70-80 więźniów. Okazało się, że „podniesienie” na wysokość osiemnastu kilometrów kończy się natychmiastową śmiercią. Jednak obawy, że płuca będą eksplodować, okazały się nieuzasadnione. Decydującą rolę odgrywał niedostatek tlenu.
Zabijano także tych więźniów, którzy przeżyli, aby wszystkich poddać sekcji i sprawdzić stan organów wewnętrznych. „Podczas jednej z sekcji stwierdzono, że serce jeszcze biło”.
Po wojnie obydwu tym niemieckim uczonym nie stała się żadna krzywda. Wręcz przeciwnie, obydwaj kontynuowali swoje kariery. Strughold został przejęty przez Amerykanów i przez długi czas cieszył się w nowej ojczyźnie dużym uznaniem. Projektował dla NASA skafandry używane w misjach Apollo. Pisywał cieszące się wielkim zainteresowaniem książki popularyzujące badania kosmiczne. Pracował nad teorią, wedle której stała grawitacyjna stopniowo zmniejsza się, przez co siła grawitacji słabnie. Planety powoli oddalają się od Słońca, a ludzkość zmuszona jest do przenoszenia się na te Słońcu bliższe.
Opowiadał Kąkolewskiemu:
„Przeprowadziliśmy laboratoryjne eksperymenty nad snem. Czysty sen w laboratorium. Śpiący nie ma żadnego kontaktu z czasem, ze słońcem, nocą, nie ma żadnych miar, wyznaczników, zanurzony jest w czystym czasie. Okazało się, że cykl dobowy wynosi nie dwadzieścia cztery godziny, ale dwadzieścia cztery godziny i trzydzieści siedem minut. To jest dokładny cykl dobowy na Marsie. Więc jeśli powiedzielibyśmy, że ludzkość, wędrując z Marsa, zatrzymała się na Ziemi, przenosząc z niego swoje najtajniejsze przyzwyczajenie — dostosowanie do jego obrotów — może nie byłoby to tylko żartem.”
Widać więc, że ten niezwykły człowiek, prawdziwy romantyk kosmosu, nie przestawał się przejmować losem całej ludzkości. Po tym zresztą można bezbłędnie rozpoznać wielkich ludzi.
Jak to wszystko można skwitować, nie utożsamiając się z całą ludzkością, a będąc tylko człowiekiem pojedynczym i marnym? Może tak: Czy mogę odetchnąć? Dziękuję. Jestem z tego zadowolony.