Niedawno obejrzałem na jutubie Macieja Stuhra w skeczu Infolinia. Każdy miał doświadczenia z tym wynalazkiem i wiadomo, jaką irytację może wzbudzić perfidna konstrukcja menu takiego urządzenia. Jego projektant wychodzi z założenia, że oto wreszcie nadeszła chwila, kiedy dostaje do dyspozycji nieograniczony zasobnik z darmowym czasem frajera, który próbuje coś załatwić telefonicznie. Na szczęście coraz częściej można sprawy tego typu załatwiać przez Internet, wysyłając emaila lub rejestrując się na stronę danej firmy, z czego staram się korzystać.
Tymczasem spotkałem się z jeszcze nowszą odmianą praktyki telefonicznego wyłudzania czasu. Oto zadzwonił telefon, podniosłem słuchawkę i usłyszałem jakąś kojącą melodyjkę. Zaskoczony słuchałem przez dość długi czas, po czym wreszcie odezwał się facet i tym fachowym, zdezelowanym głosem zaczął mi przedstawiać niezwykle atrakcyjną ofertę pewnej bardzo znanej firmy telekomunikacyjnej. Straciłem kolejne pięć sekund, tylko dlatego, że odebrało mi mowę, po czym rzekłem „dziękuję” i nacisnąłem czerwoną słuchawkę.
Może się całkowicie mylę, ale wyobrażam sobie to tak – system wybiera automatycznie numer ofiary, wydzwania do niej, po odebraniu telefonu raczy ofiarę melodyjką, czekając, aż zwolni się telemarketer, który ostatecznie po przełączeniu przypuszcza atak. Tak więc teraz nie tylko kiedy my czegoś chcemy od systemu to musimy swoje odczekać i odcierpieć, ale też i kiedy system chce nam coś w swej łaskawości zakomunikować, to też próbuje nas za kark przy ziemi przytrzymać, zanim nie będzie gotów otworzyć swojej paszczy. Następnym razem straciłem już tylko trzy sekundy.
Napisałem wcześniej, że staram się załatwiać co się da przez Internet. Jednak doskonale wiemy, że właśnie to środowisko znajduje się pod rosnącą presją złodziei czasu. Pal licho wyskakujące okienka na stronach portali internetowych. Trudno, chcę tam zajrzeć i coś przeczytać, muszę płacić w taki właśnie sposób. Gorszy jest spam. Filtry przeciwspamowe nie są doskonałe i nigdy nie będą. Konieczne jest niestety przeglądanie wiadomości zidentyfikowanych jako spam, bo całkiem często trafiają tam emaile, które w żadnym wypadku spamem nie są.
Na szczęście spam daje się identyfikować dość łatwo. A czasem staje się, w pewnych kontekstach, nawet zabawny, jak ten komentarz przylepiony do wpisu „Zabawy z rtęcią” na tym blogu: „Super wpis! Też ostatnio kupiłem nowe kino domowe. Było mnie na nie stać, gdyż przyłączyłem się do innowacyjnego programu partnerskiego. Chciałbym zaprezentować Ci jego zasady działania, dlatego właśnie zapraszam Cię do odwiedzenia mojej strony http://… . Serdecznie polecam!”