Śmierć aktora drugoplanowego i kobieciarza

Jeśli chodzi o osoby znane, to umierają na trzy różne sposoby.

Po pierwsze zdarza się, że ktoś umiera zupełnie niespodziewanie i „przedwcześnie”. Wiadomość o tym wprawia wszystkich w dziesięciosekundowe zaskoczenie i odpowiednio głęboką zadumę. Tak umarł na przykład Grzegorz Ciechowskiego.

Po drugie, mamy osoby niegdyś słynne, ale od jakiegoś już czasu nieaktywne publicznie. Jeśli ktoś o nich wspomni, to myśli sobie — no tak, to był gość, wieki temu, na pewno już od dawna nie żyje. I oto nagle w mediach pojawia się o kimś takim informacja, że właśnie zmarł. Wywołuje to zdumienie i lekką dezorientację — jak to, to on jeszcze żył? Przecież dinozaury wymarły już miliony lat temu?! Jeśli był to aktor, to może pojawić się w naszej pamięci niewyraźny czarno-biały kadr; tak, tak, wyobraźcie sobie, że telewizja nie zawsze była kolorowa! Tak zmarł niedawno Robert Vaughn. Pamiętam go z dwu filmów — Siedmiu wspaniałych i Bullita.

Robert Vaughn. Wikipedia
Robert Vaughn. Wikipedia

Czytaj dalej Śmierć aktora drugoplanowego i kobieciarza

Czechomor. Głód metafizyczny

Czechomor to nazwa folkowego zespołu muzycznego powstałego w 1988 roku w Pradze. Zespół nazywał się wtedy Wolne Czesko-Morawskie Towarzystwo Muzyczne (Českomoravská Nezávislá Hudební Společnost). Później nazwa uległa skróceniu i kiedy ją zobaczyłem w czołówce filmu nazywającego się Rok diabła, to zaraz wydało mi się, że oznacza coś mrocznego, coś upiornego, a co najmniej metaforycznie trującego.

 

Rok diabła to film Petra Zelenki, tego samego, co nakręcił Braci Karamazow w scenerii hutniczej. Jest konstrukcyjnie podobny do tego ostatniego, bo to też oszukiwany dokument. Muzycy z Czechomora i inni grają siebie, ale nieco odmienionych, jakby ze świata trochę odkształconego tak, aby nabył cech metafizycznych. Czytaj dalej Czechomor. Głód metafizyczny

Bankier, cesarz, król, książę, astronom

Gabriel Maciejewski to bloger i pisarz z pazurem. Najpierw poznałem go właśnie jako blogera. Dzięki smartfonowi blogi mogę czytywać i na przystanku, gdy jest za mało światła, żeby czytać książkę, i stojąc w kolejce do kasy w markecie. Bardzo to poręczne i nieco uzależniające. Wszyscy już to od dawna wiemy, internet zmienia nasze przyzwyczajenia czytelnicze, rodzi nowe sposoby pisania i czytania. Łapię się czasem na tym, że pod artykułem czy felietonem papierowym szukam odruchowo listy komentarzy czytelników. Właśnie w dyskusji pod jednym z wpisów Coryllusa (to jest blogerski pseudonim Maciejewskiego) znalazłem coś, co mnie nieco zaskoczyło. Poszło o rzeczywiste tożsamości piszących (True Names), i Coryllus, molestowany o to, z charakterystyczną dla siebie uroczą dezynwolturą oświadczył, że nazywa się Janusz Cyran. Czytaj dalej Bankier, cesarz, król, książę, astronom

Miłość w czasach science fiction

Każdy z nas, kogo dotknęła ta fatalna przypadłość, mianowicie namiętność czytania, z sentymentem wspomina pierwsze lektury, zaraz po tym, kiedy choroba się rozpoczęła. To szczególne połączenie zapału, świeżości umysłu, braku wiedzy i głupoty sprawia, że niemal każdy tekst, byle tylko z grubsza wpasowujący się w nasze zainteresowania, i odznaczający jednocześnie choćby iskrą oryginalności, staje się przeżyciem metafizycznym. Tak w dzieciństwie doświadczyłem Tajemniczej wyspy, tak odchorowałem Obłok Magellana. Chcę napisać jednak o innej powieści, której właściwie zupełnie nie pamiętam. Czytaj dalej Miłość w czasach science fiction

Dostojewski po czesku

Między Czechami a Polską, między ich kulturami, istnieje oczywiste napięcie. Jego zewnętrznymi znakami są choćby opustoszałe czeskie kościoły i wciąż pełne kościoły polskie, czy też ciche polskie niedzielne popołudnia kontrastujące z czeskimi, wypełnionymi odgłosami prac przydomowych. Przy tak bliskim sąsiedztwie należałoby się spodziewać, że to napięcie ujawniać się będzie twórczo i ciekawie. Że wreszcie zobaczymy Czecha plującego na portret papieża-Polaka, i Polaka próbującego na to znaleźć właściwą odpowiedź. Czytaj dalej Dostojewski po czesku